czwartek, 9 lutego 2017

#4

Miałam pięć lat. Biegałam po placu zabaw w sukience, z blond włosami spiętymi w dwa kucyki i uśmiechem potrafiącym rozświetlić świat - a przynajmniej tak postrzegam siebie na fotografiach umieszczonych w albumach.

Lubię oglądać te zdjęcia - zawsze czuję rozczulenie gdy patrzę na ten blask radości w oczach i dołeczki w policzkach, które w moim obecnym życiu tak mnie gnębią.

Często wracam też do różnych wspomnień z dzieciństwa, które odmieniały coś w moim życiu - bądź wręcz przeciwnie. Nie zmieniały niczego, a po prostu były.

I w ten sposób pamiętam mojego przyjaciela z przedszkola, który bardzo mi się podobał i radość gdy powiedział mi, że jak dorośnie to się ze mną ożeni. Pamiętam radość gdy to on towarzyszył mi na placu zabaw, podczas zabawy w domek lub przy rozmawianiu o niczym - bo jakie inne tematy może mieć dwójka przedszkolaków, a potem pierwszoklasistów? Beztroskie snucie marzeń, opowiadanie o bajkach czy zabawach. Pamiętam wszystkie zabawy w przedszkolu w których on był moim partnerem i pamiętam rozczarowanie gdy przestał się do mnie tak po prostu odzywać. Zapewne tak miało być, a patrząc na to kim się stał obecnie: powinnam się cieszyć, ale nie pozwala mi na to sentyment. 

I w ten sposób wspominam robienie moich pierwszych "interesów" - razem z grupką koleżanek zbierałyśmy kamyczki za wejście na atrakcje na placu zabaw. Dorośli rozbawieni obserwowali nasze poczynania, a inne dzieci chętnie poszukiwały kamieni by się z nami bawić. Cudowne uczucie gdy nie było "grupek", gdy wszyscy bawili się razem. Gdy w żaden sposób się nie dzieliliśmy, a jedyną opcją na to było "nie będę się bawić z dziewczynkami" - chociaż i to mnie rzadko spotykało.



Obecnie mam 18 lat: chociaż zbliżam się do 19 roku życia w nieubłaganym tempie. 
I dalej nie czuję się osobą dorosłą, która byłaby zdolna do podejmowania samodzielnych decyzji. 

Boję się przyszłości i nie jestem na nią psychicznie gotowa. Wręcz przeciwnie - zrobiłabym wszystko by od niej uciec i wrócić się do radosnego dzieciństwa.
Codziennie mijam plac zabaw, wspomniany już wyżej, i oglądam jego zmiany. Wszystkie postawione nowe domki i wszystkie zburzone stare, które pamiętam jeszcze ze swoich zabaw.

Czasem mnie przeraża jak szybko się zmienia to wszystko.
I czasem nie czuję się gotowa na dorosłość - kogo chcę okłamać. Nigdy się nie czuję. 
I coraz bardziej się waham czy będę kiedykolwiek na to gotowa.
Czy będę wystarczająco dojrzała, wystarczająco silna, wystarczająco poważna.

Czy zostanie mi jednak wystarczająco z tej magii dzieciństwa.


Nan.

2 komentarze:

  1. W sumie, to zawsze podziwiam, kiedy ludzie mówią, że pamiętają coś z przedszkola, czy podstawówki. Może ja jestem już za stara i po prostu te wspomnienia już dawno zostały zatarte, ale ciężko jest mi przypomnieć sobie cokolwiek. A zawsze miałam wrażenie, że przecież ja będę pamiętała wszystkich z klasy, jak się nazywali nauczyciele... tak, bo wtedy, na okres szkolnego życia, to było ważne... teraz jest już nieistotne.
    Wiesz, ja mam 25 lat i nadal nie czuję się na tyle samodzielna, aby o sobie decydować. Kiedyś napisałam w jakimś opowiadaniu - Dorosłość nie zaczyna się wraz z ukończeniem osiemnastu lat. Dorosłość zaczyna się, kiedy musisz wziąć odpowiedzialność za drugiego człowieka. - i myślę, że coś w tym jest. Bo póki jesteśmy odpowiedzialni sami za siebie, to nasze błędy idą tylko na nasze konto i w sumie tylko siebie tym krzywdzimy, albo i nie... a kiedy pojawia się ktoś inny, za kogo musimy wziąć odpowiedzialność, to sprawa komplikuje się już trochę bardziej.

    Pozdrawiam.
    Kochanka Wiatru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przedszkola pamiętam szczątkowe fakty: rzeczy, które bardziej uderzały mi do głowy lub rzeczy wypatrzone na zdjęciach.
      Bardziej pamiętam podstawówkę: dokładnie, ponieważ nie mogę ukryć, że czułam się tam nieprzyjemnie, wręcz źle i ukształtowało to moje życie.

      A wniosek w drugiej części jest piękny i zdecydowanie zostawię go w swoim sercu.

      Również pozdrawiam!

      Usuń