środa, 12 kwietnia 2017

#8

Nigdy nie lubiłam pożegnań. Przerażały mnie one, paraliżowały, zostawiały po sobie zawsze nieznośne uczucie utraty czegoś co było dla mnie ważne.
Łzy w oczach, trzęsące się ręce, patrzenie na ich twarze. Czemu mnie to tak przeraża, zwłaszcza po tych wszystkich przekonaniach, że nie pobije to ludzi z mojego gimnazjum? Że dalej to ich będę wspominała najlepiej, o nich będę już zawsze myślała jako mojej klasie, że nikt nigdy ich nie zastąpi?
Dlaczego sobie na to pozwoliłam?


W tym roku kończę szkołę w kwietniu, jako maturzystka. Z tego powodu od paru miesięcy, konkretnie od terminu studniówki, zastanawiamy się jak będzie wyglądało nasze życie po wyjściu z liceum, kogo napotkamy na swojej drodze i, co zapewne najważniejsze, czy będziemy szczęśliwi. Bo czy nie to jest istotą życia? 
Mimo to, chociaż powinny mnie cieszyć zbliżające się wakacje oraz możliwość odpoczęcia po roku straszenia maturą, jestem przerażona. Cała się trzęsę na myśl o dorosłym życiu i opuszczeniu wszystkiego co znam.Od około miesiąca patrzę na moją szkołę inaczej. Może w końcu zaczęłam ją doceniać? W końcu to porządna szkoła, zawsze mówiłam z dumą, że znalazłam swoje miejsce w TAKIEJ szkole, w TAKIM liceum.
Ale może nigdy nie patrzyłam na to tak jak teraz?


Nagle to wszystko, ta cała codzienność, zyskała dla mnie straszną magię. Śmieję się nawet z najgorszych dowcipów koleżanek klasowych i nauczycieli, uśmiecham się do nich promiennie, staram się tryskać optymizmem, staram się by mnie zapamiętali jak w najlepszy sposób. Nagle zaczęłam angażować się w życie szkoły, od tego roku odważyłam się na udział w konkursach (a przecież tak się bałam kpin gdy mi nie wyjdzie), żyłam inaczej.

Jak oceniam te trzy lata? Bez żadnej ironii mogę przyznać rację ludziom wpajającym mi, że LO będzie najlepszym okresem mojego życia. Że będę je wspominać tkliwie prawdopodobnie do końca życia. Jestem przekonana, że tak będzie - w końcu to tutaj coś w sobie zmieniłam, otworzyłam się na innych, a co najważniejsze - na siebie. Uwierzyłam w swoje możliwości i ma to swoje efekty. Parę osiągnięć w konkursach, rozpoznawanie na korytarzu i parę osób, które szczerze uśmiechają się na mój widok i zauważają zmiany mojego nastroju.
Jestem przerażona końcem liceum. Jestem przerażona momentem gdy dotrze do mnie, że właśnie widzimy się razem po raz ostatni. Że już nigdy nie będę śmiać się z moją paczką w ten sposób, że nie  będę patrzeć z podziwem widząc gust dziewczyn z mojej klasy, że nie będę zasypiać przerażona kolejnym rosyjskim. Muszę w końcu wejść w dorosłość, a to mnie przeraża.
Zastanawiam się co ze sobą zrobię. I liczę tylko, że będzie chociaż tak dobrze jak teraz.