piątek, 3 lutego 2017

#1





Odkąd pamiętam podejmowałam się prowadzenia dziesiątek blogów, które umierały śmiercią naturalną po mniej więcej tygodniu zagorzałego prowadzenia ich, a także decydowania się, że tutaj zostanę na dłużej. Może pisanie o tym w pierwszym zdaniu jest nieco zbyt demaskujące mnie, nieco zbyt odstraszające - ale zakładam, że i ten blog nie przetrwa długo, rozpłynie się niby iluzja za parę tygodni, może miesięcy.

Zniknie jak wszystko co dotychczas próbowałam prowadzić.



Nigdy nie rozumiałam skąd wzięła się we mnie ta potrzeba uciekania od wszystkiego, jakbym nigdzie nie mogła znaleźć stałego miejsca - jakby każde było dla mnie zagrożeniem, które musiałam zniwelować by w jakikolwiek sposób istnieć, by przetrwać w świecie gdzie wszystko się zmienia. A ja? A ja nigdy nie lubiłam zmian, nigdy nie lubiłam stawiania całego mojego świata do góry nogami i burzenia go w pył.

Zawsze chciałam stałości. Zawsze chciałam czegoś co będzie już na zawsze...

~~~~~~~~~~~~~~

Pamiętam też, że zawsze świeży blog zaczynałam od przedstawienia się. Odkąd miałam siedem lat i stworzyłam swój pierwszy, na onecie, we wszystkich możliwych odcieniach fioletu, całkowicie niespójny i chaotyczny - pierwszy wpis zawsze miał na celu przedstawienie mnie czytelnikom - którzy z dziwnych powodów pojawiali się, ignorowali błędy ortograficzne dziewczynki, która ledwo nauczyła się pisać, a także chwalili blog. Do dzisiaj nie wiem jakim cudem i nie rozumiem czemu ktoś to czytał. 
Tutaj chyba zaczęłam się pozbywać złudzeń odnośnie grona wiernych czytelników, którzy będą z zapartym tchem śledzić każdy mój wpis, będą pragnęli czytać o tym co czuję i co mnie naprawdę interesuje.
Bo kim jestem by uważać się za osobę ciekawą? 

Osiemnastoletnia dziewczyna, rocznik '98, z głową pełną pomysłów, które skonfrontowane z rzeczywistością najczęściej rozbijają się o dno z bolesnym trzaskiem, który zostaje w mojej głowie. Czerwonowłosa, walcząca z codziennością, walcząca z kompleksami. Podobno pesymistka - chociaż tutaj również dochodzą różne postawy do głosu. Są sprawy w których będę skrajną pesymistką, ale równie często przewija się u mnie optymizm, który sprawia, że od razu świat wydaje się miejscem jaśniejszym i przyjemniejszym.
Żyjąca w świecie książek i poezji, na punkcie których ma lekką obsesję, która przejawia się w obładowanych półkach. Z rzeczy bardziej "przyjaznych" często uciekam od świata również w gry komputerowe.
Maturzystka, która po jakichś sześciu latach zorganizowanego planu na życie pogubiła kroki i zaczęła się wahać. I którą to zaczyna gnębić coraz bardziej: wraz ze zbliżającym się majem,przerażającym, a jednocześnie tak bardzo realnym. 

~~~~~~~~~~~~~~

Chciałabym prowadzić ten blog w miarę regularnie. Nie chcę znikać tutaj na trzy miesiące, a potem wrócic do swojego zwyczaju pisania "przepraszających notek", które i tak nic nie dają. Po których znowu sobie zniknę, jak iluzja, a potem wrócę jakby nigdy nic. 
Chciałabym nauczyć się prowadzić coś regularnie, chciałabym stworzyć coś stałego. Nie chcę ograniczyć się do prowadzenia tylko aska (znowu), chcę ruszyć ten krok dalej. Skoro tam jestem w stanie udzielać się codziennie to chcę uwierzyć, że chociaż ten wpis, mały strzęp myśli w ciągu tygodnia nie będzie dla mnie problemem.
Że wraz ze wkroczeniem w tą nieszczęsną dorosłość... że w końcu nauczyłam się czegokolwiek. Że w końcu przestanę się poddawać.


"And when I sit alone at night
your thoughts go through me like a fire.


You're the only one who knows
who I really am."







Do (liczę, że rychłego) powrotu.
Nan.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz